Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi G0re z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 32720.15 kilometrów w tym 441.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 129594 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy G0re.bikestats.pl
  • DST 145.00km
  • Czas 04:40
  • VAVG 31.07km/h
  • VMAX 72.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 152 ( 77%)
  • Kalorie 3500kcal
  • Podjazdy 1016m
  • Sprzęt Simplon Phasic ,,RED ARROW"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sobota - Sobótka - [ 9:10 - 15:10 ] : Wypalanie mięśni xD

Sobota, 3 marca 2012 · dodano: 03.03.2012 | Komentarze 4

Siema,

Dzisiaj wybraliśmy się na długo już planowy wypad z drużyną Husarii szosowej na jedyną mniej bądź bardziej prawdziwą górę czyli Ślężę, znajdującą się niedaleko Sobótki natomiast przełęcz którą jechaliśmy nazywa się Tąpadło.

Wstałem już wcześnie rano, żeby dokładnie się przygotować do wypadu. Solidne śniadanie, niezbędny ekwipunek, ostatni wgląd w Szosę i mimo iż mam jeszcze trochę czasy 9:10 wyjeżdżam żeby zdążyć na miejsce spotkania na drugim końcu Wrocławia.

Oto cały mój arsenał xD



4 x banan - Jurek Bugała emerytowany kolarz mówi, że Banan wymiata xD
6 x kostka czekolady - Okazało się za mało ;( .. Czekolada gorzka ma w pizdu minerałów
1 x 750ml ISOPLUS - Cukier, sole mineralne, witaminy, minerały ..
1 x 750ml Miodzio - magiczny drink glukozowy : 6 łyżek miodu i 750 ml wody

Dojazd potraktowałem jako rozgrzewkę ale patrząc na czas średnia wyszła 29 km/h.

Na zgrupowaniu pojawiło się około 7 ludzi, większość z Husarii i nasz lider Pan Jurek który przejechał na karbonowym MTB gdzie wszyscy mieli szosy xD I tak był najlepszy. Trochę mi żal, że nie zrobiłem im zdjęcia ;( Next time to się nie powtórzy. Trochę pogaworzyliśmy na skrzyżowaniu Hallera i Grabiszyńskiej, a następnie ślamazarnym tempem rozpoczęliśmy nasza wspaniałą szosową przygodę.

Już po 15 - tu minutach Krzysiek mówi, że coś jest nie tak, nie taka moc, nie ma ducha walki. Od razu żeby trochę podkręcić atmosferę wyskoczył na prowadzenie, a ja zaraz obok Niego. W ten piękny sposób rozpoczęliśmy pierwszą małą ucieczkę. Jechaliśmy sobie tak może z 2 min we 2-kę, ale zaraz Pan Jurek począł już urażony i poprowadził swój peletonik do nas. Ja ciągle sobie myślę, żeby Sobótka mnie zje i nie warto tyle trzymać zmianę. Presja niestety była zbyt silna ;]

Gdy dogonił nas peleton poszedłem sobie na koniec drużyny. Krzysiu został chyba jako drugi. Pierwszy mały sprint trochę mnie zabolał. Już myślałem że wczorajsza regenka była niestety zbyt silna. Jadę na kole na końcu peletonu.

Zmiany szybko i w końcu kolej na zmianę Krzyśka. Urwał się trochę peletonowi. Ja tak sobie myślę - co oni ku**a nie widzą ? Zaraz G0re na pedałki, mały sprincik i już jadę kole Krzycha xD Długa zmiana w końcu się skończyła i nadszedł czas na mnie. Mam w pamięci, że czeka nas jeszcze SOBÓTKA !! Jako nie potrafiłem się oszczędzić ;] Tak jak Krzychu trochę podkręciłem peletonik na swojej zmianie. Zszedłem dopiero jak nóżki zabolały, a i ledwo by mi peleton uciekł ;] Pan Jurek też miał silne zmiany.

Po mojej zmianie, gdy już się trochę otrząsnąłem, patrze a tu jednego ziomka brakuje ;] Jedzie nas 6. Chyba odpadł xD Zabawa trwa. W między czasie zatrzymaliśmy się na stacji bo nasz kolega już niestety nie miał czasu. Tam usłyszałem słowa które mnie rozbawiły xD "Jak nie umiesz dawać zmiany to się nie pchaj na pierwszego". Hahahahah. A kto Ci każe mnie gonić kolego ?

Po chwili odpada jeszcze jeden kolega, która przyjechał również MTB bo jak wszyscy mówili - Szosy nie miał. Ciągle się skarżył, że mu tętno nie chce spaść poniżej 180. Dobry zawodnik.

Tak do Sobótki miałem może jeszcze 3 zmiany i na moje nieszczęście ostatnia zmiana tuż przed Sobótką przypadła na mnie. OFC nie potrafiłem jechać wolniej bo czułem już na plecach oddech Krzycha. Myślę sobie : Co powie mój mentor ? Trzeba pałować ! Zmęczony gdy zobaczyłem pierwsze większe Sobóckie wzniesienie macham, że oddaje zmianę. Idę na koniec, a tu zacięła mi się korba i nie chce wejść średnia tarcza. Siłuje się i w końcu weszła ale peleton odjechał. Ja zmęczony po zmianie a i co tu się oszukiwać zbyt lekki nie jestem to i każde wzniesienie jest dla mnie odczuwalne. Ku mojemu wielkiemu żalowi urwał mnie peleton.

Widziałem ich ciągle ale nie miałem już siły dogonić. Jednak po chwili widzę, że Krzychu też się urywała i już każdy jedzie sam ;] Aha, zapomniałem wspomnieć, że do Sobótki przyjechało nas 4. Pan Jurek był kolegą tego z MTB i nie chciał go zostawić samemu. Został tylko team Husarii szosowej i ja xD

Trochę odpocząłem po zmianie albo tamci zwolnili tempo i w końcu ich dogoniłem. Zaczynamy podjeżdżać cel naszej wędrówki szosowej - Przełęcz Tąpadło . Trzymam się na końcu grupy żeby nie powtórzyło się to co przed chwilą. Nasza Górka na początku jest bardziej płaska, dopiero przed szczytem zaczyna się walka o przetrwanie. Dopijam ciągle mój magiczny miód rzepakowy - glukozowy nektar w nadziei, że mocy przybędzie i nie zawiodłem się xD

Dojechaliśmy do trudniejszej części Hoopy. Krzychu ze swoja piórkową wagą pognał do przodu bo chciał zobaczyć po raz 100000... co jest na szczycie. Ja jeszcze chwile trzymam się z dwójką Husarzy, ale gdy zwolnili tempo, nie trzeba było mnie poganiać. Krzysiek z 250 m przede mną. Jest cel, jest walka, jest G0re. Urwałem się bardzo szybko. Dogoniłem troszkę Krzyśka stając na pedałki do odcięcia tlenu, a potem kadencyjnie w siodle. Po drodze minąłem jakąś uroczą czerwoną pannę na szosie ;] Ciągle Krzysiek w zasięgu wzroku, ale i tak wiedziałem, że dzisiaj go nie wezmę. Nawet jakbym podjechał to i tak zaraz by mi uciekł xD To już jest ten Krzychu.

Nagle ujrzałem niebo nad szosą wśród drzew ( szkoda, że nie ma foty ). Jeszcze kilka metrów i już jesteśmy na szczycie. Oczywiście nie było tam nic ciekawego, ale satysfakcja wyprzedzenia 2-ch Husarzy nagradzała ten wysiłek xD Krzysiek sobie jakby nigdy nic siadł na przestanku i zaczął coś wsuwać .. ja mu mówię, że stary zaraz mi nogi pękną .. muszę je rozjechać xD Zjeżdżam z drugiej strony przełęczy.

Ta dziewczyna, którą minąłem teraz była przede mną. Na zjeździe trochę trudniej było ją złapać, ale jak później spostrzegłem - wcale nie pedałowała ;] 72 km/h, pizga jak cholera ale coś za coś. Zjeżdżam już pod wiochę o nazwie Wiry i zaczynam jeszcze raz podjeżdżać Ślężę.

Znowu ta panienka przede mną ;] Zawróciła sobie troszkę wcześniej. Teraz albo ja byłem silniejszy albo ona słabsza bo dość szybko mi mignęła. Raz dwa trzy i już widzę ostatnią prostą i po raz drugi pokonałem wzniesienie xD

Czekam na kolegów, ale nikogo nie ma ;( Rozjeżdżam się trochę szczycie i w sumie zaczynam coś kojarzyć, że chyba moi koledzy zjechali na Wiry. To zjeżdżam sobie jeszcze raz, ale na dole nikogo nie było. Nagle słyszę Nokia Tune. Krzychu, dzwoni i pyta gdzie jestem .. on już zawrócił na Sobótkę[5km od przełęczy] ;] Umawiamy się na szczycie :P Tym raz poszło mi trochę ciężej ale wjechałem. Po raz trzeci podjechałem Przełęcz Tąpadło. W chwili oczekiwania na Krzycha postanowiłem cyknąć fotkę.



Wyszedłem jak grubas ;(

Potem przyjechał mój mistrz i też załapał się na fotę xD



Potem już sobie zjechaliśmy i kierujemy się na biedronkę celem uzupełnienia zapasów. Żałuje, że nie kupiłem sobie całek czekolady gorzkiej bo jak się później okazało woda to beznadziejnie paliwo. Niszczy tętno ;(

Z Sobótki trochę z górki ale pod wiatr, wracamy drogą krajową 35 do twierdzy Wrocław [ FESTUNG BRESLAU ]. I tam właśnie zaczęła się walka o przetrwanie. Woda, która nic nie daje szybko się skończyła. I w końcu zabrakło paliwa, 0 miodu, 0 iso, a Krzysiek to nie jest słaby zawodnik. Na szczycie zjadłem czekoladę to jeszcze 45 min jakoś pociągnąłem - co więcej, nawet dawałem zmiany Krzyśkowi bo nieźle wiało mimo iż meteo mówiło, że wiać nie będzie.

Jak już wjechaliśmy do Wrocławia już jechałem tylko na kole i cholernie się cieszyłem jak Krzyśka zastało czerwone światło xD Radość moja nie trwała długo, bo im byliśmy bliżej miejsce zgrupowania czyli rogu Grabiszyśkiej i Halera już nawet na kole Krzyśkowi nie dawałem rady ;( Jechał z przodu i gnał jak wiatr a ja wąchałem spaliny.

Na szczęście dotarliśmy do końca naszej drogi. Chwilę pogawędziliśmy i każdy pognał w swoją stronę. Czekała mnie radosna podróż przez cały Wrocław na zadupie na którym mieszkam. Dotarłem już na chatę z tętnem 125-130. Muszę rozważyć pomysł wożenia 3 - ciego bidonu z moim magicznym miodem za pazuchą.

W ten sposób dotarliśmy do końca naszej wyprawy. Było kilka sprintów, trochę pretensji, sporo kilometrów i co najważniejsze - wielka radość z podbicia Sobótki xD
Dziękuję pięknie wszystkim za wyjazd. Do następnego



To nie Sobótka. To jakaś pobliska Hoopa :)

" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>">""


Pozdrowienia,
Goresław





Komentarze
suchy
| 21:08 sobota, 3 marca 2012 | linkuj Oj Pablo Pablo, żywa ta Twoja relacja i całkiem nieźle się to chłonie, tylko odnoszę wrażenie że dość luźno i subiektywnie interpretujesz pewne sytuacje;) Tak czy inaczej gratuluję zapału na 3 podjazdy pod Tąpadła, chociaż przy takim "króliczku" nie jeden "hart" zrobiłby kilka kółek extra:)
WuJekG
| 20:00 sobota, 3 marca 2012 | linkuj Masz fatalną taktykę podjazdu - jedzie się ZA panną na fajnej szosie, a nie wyprzedza się i gna jak głupi.. :P
Fajny wyjazd, pozdrawiam :)
G0re
| 19:33 sobota, 3 marca 2012 | linkuj Trasy jak TDF. Od 2:30-6:30 h. Więcej niż 200km raczej nie jeżdżę, ale jakby obniżyć trochę tempo albo jechać tylko po płaskim to pewnie i dam radę
raptor
| 17:09 sobota, 3 marca 2012 | linkuj Ładnie ;) Trenujesz dystans?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa konag
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]